Mój szwagier dostał od swojej firmy służbowe auto. Całkiem sympatyczne – Opla Vectrę Kombi z silnikiem CDTI. Oczywiście “pełen wypas” – skórka, alusy i coś dla ekologii – filtr cząstek stałych. Pełnia szczęścia? Nie! Zródło frustracji! Otóż, w regularnych odstępach czasu, na desce auta zapala się kontrolka informująca o awarii. Na tym jednak nie koniec, auto wchodzi w tryb awaryjny i ledwo się wlecze. Awaria? Ależ skąd! Tak ma być, to tylko technika proekologiczna.Tak działa auto z filtrem cząstek stałych.
ASO nie naprawi filtra cząstek stałych
ASO Opla potrafi w zasadzie tylko podłączyć auto do komputera, wykasować błędy i …tyle. Oczywiście, po przejechaniu kilkuset kilometrów sytuacja się powtarza, co gorsza silnik zaczyna domagać się przeglądu z wymianą oleju. Co kilkaset kilometrów! W międzyczasie elektronika informuje o “dopalaniu” filtra cząstek stałych, w trakcie którego zużycie paliwa rośnie kilkukrotnie. Czego się nie robi dla ekologii…
Kto jest temu winien? Kierowca!
Dlaczego? Bo jeździ przepisowo! W nowych, “ekologicznych” dieslach filtry powinny zatrzymywać większość cząstek sadzy. Żeby jednak filtr się nią nie zatkał, raz na jakiś czas musi zostać “wypalony”. Do tego celu niezbędna jest temperatura przekraczająca 500 stopni C. I tu pojawia się problem: normalnie pracujący, “niekatowany” diesel w warunkach miejskich nie ma aż tak gorących spalin. Dlatego właśnie raz na jakiś czas silnik pobiera “ekstraporcję” paliwa, żeby wytworzyć odpowiednio dużą ilość gorących spalin, które mają za zadanie wyżarzyć filtr. Działanie układu oczyszczania filtra kierowca może rozpoznać po dziwnej pracy silnika, spadku mocy oraz znacznym wzroście zużycia paliwa. O ile w przypadku samochodów eksploatowanych na dłuższych trasach odbywa się to zwykle bezproblemowo, o tyle kierowcy jeżdżący spokojnie i tylko w ruchu miejskim, mogą liczyć się ze sporymi kłopotami. Wyobraźcie sobie, że kupujecie nowy, superekologiczny model auta renomowanej marki. A potem, żeby w miarę normalnie z niego korzystać, nawet kilka razy w tygodniu musicie znaleźć na tyle nieuczęszczaną drogę, by można było przez 15 minut bez przerwy jechać z prędkością co najmniej 60 km/h, utrzymując 2 tys. obr./min! W przeciwnym razie samochód przełączy się na tryb awaryjny i kolejna przejażdżka skończy się w serwisie lub… na poboczu!
Co na to doradca serwisowy w ASO Opla?
Doradca: Jeździ Pan tym autem tylko po mieście?
Klient: W zasadzie tak.
Doradca: No to firma Panu złe auto kupiła.
Klient: Jak to?
Doradca: Do miasta, to niech Panu Corsę z najmniejszą benzyną kupią, a tym to tylko w trasy…
I tu szczęka klienta opadła na posadzkę eleganckiego serwisu. Auto za grubo ponad 100 tys., którym nie można jeździć po mieście!
Nie chodzi o to, że firmy motoryzacyjne takie auta sprzedają, tylko o to, że nie uprzedzają przed klientów przed ewentualnymi konsekwencjami. Oczywiście, nie należy dramatyzować. W bardzo wielu autach filtry działają tak, jak powinny, czyli w sposób niezauważalny dla właścicieli. Najlepszą metodą na uniknięcie ewentualnego rozczarowania ekologiczną technologią jest dokładne przewertowanie forów internetowych użytkowników danej marki oraz sprawdzenie, czy i jakie problemy mogą pojawić się w interesującym nas modelu. Ponieważ w Polsce auta z filtrem to nadal rzadkość, najwięcej informacji mamy szansę znaleźć na forach niemieckich.
Chcesz przeczytać więcej na ten temat? Wejdź tu?
Liczba komentarzy dla " Filtr cząstek stałych – ekologicznie popsute auto ": 7
Przejdź do komantarzy rss lub skorzystaj z odnośnikaJa mam identyczną sytuację, ale z Zafira 1,9. Na szczęście auto nie przechodzi w stan awaryjny, ale pali wówczas jak smok. Gdzie więc ta ekologia, niby mniej sadzy, ale kilkakrotnie więcej dwutlenku węgla i siarki. Paranoja.
Zgłoś do moderacji
Ja mam VEctrę C2004r 1.9 CDTI 150KM i jest kompletnie bez problemu … jesli auto zaczyna więcej palić to jest to jakieś góra 5l na godzinę co przez 10-20 min czyszczenia filtra daje zużycie 1-2 litrów paliwa
a dodam że osoby dynamicznie jezdzace samochodem prawie nei zauważają działania w/w systemu … (filtr ma możliwość oczyszczania)
polecam post na forum klubu vectra)
Zgłoś do moderacji
link
Zgłoś do moderacji
jeśli prędkość 60 km/h wymaga dla autora nieuczęszczanej drogi to prosze do szpitala jest pan poważnie chory
Zgłoś do moderacji
Poruszam się głównie po Warszawie, utrzymanie bez przerwy, przez kilkanaście minut stałej prędkości na poziomie powyżej 60 km/h jest tu co najmniej trudne. To, że czasem przez chwilę jeździ się szybciej, w niczym nie pomaga, jeśli później trzeba zwolnić. Pozdrawiam szczęśliwego mieszkańca prowincji:)
Zgłoś do moderacji
witam
Kupiłem rok temu Suzuki Grand Vitarę. Mam ten sam problem juz od roku – na początku lamka kontrolna zapalała się rzadziej, ale teraz kontrolka zapala się regularnie po przejechaniu trasy łączonej 1280km. Muszę jeździć na autostradę żeby przeczyścić ten zasrany filtr, a serwis Suzuki tylko ściemnia, że wszytko jest w porządku. I tak auto za 135 000zł okazało się wielkim niewypałem.
pzdr
Zgłoś do moderacji
Hehe mam ten sam problem z Vitarą:/ Też kupiłem auto za ponad 100 tys a co pół roku się zapycha… Za co ja płacę???
Zgłoś do moderacji